
W sobotę, 5 kwietnia 2025 r. w miejscu wojennej tragedii w lesie koło Wąsosza (gm. Końskie), sprawowana była msza święta. To właśnie w tym miejscu, na dawnej leśnej polanie, 6 kwietnia 1940 r. niemieccy żołdacy rozstrzelali 24 mieszkańców. Następnego dnia pozbawili życia kolejnych 13 ludzi.
Społeczność Wąsosza, Jeleniej Góry, Stadnickiej Woli, Nieba, Piekła, Sielpi i Małachowa dotknęła tragedią, która 85 lat temu rozegrała się tu na polanie dawnego lasu. 5 kwietnia 2025 roku, współcześni mieszkańcy kolejny raz wrócili na miejsce uświęcone krwią pomordowanych. W tamtym nieludzkim czasie, było to pastwisko, polana w lesie. Obecnie wokół rosną dorodne sosny. Tu został zbudowany pomnik, by zaznaczyć na ziemi ślad po zbrodniach. By pamięci nikt nie zaorał...
W miejsce nieludzkiej śmierci, którą niewinnym ludziom zadali niemieccy bandyci, 85 lat po tragedii stawiło się kolejne pokolenie członków rodzin zamęczonych ludzi. Przybyli mieszkańcy, władze samorządowe Miasta i Gminy Końskie, sołtysi okolicznych wsi, przedstawiciele Nadleśnictwa Barycz. W szeregu obok pomnika z czarnego marmuru z wypisani nazwiskami zamordowanych stanęły sztandary: Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej z Końskich z pocztem - uczniami ZSP1 Końskie i ich dowódcą ppor. Witoldem Fitasem, sztandary OSP Końskie OSP Wąsosz, i OSP Kornica. Ponadto przybyli, jak co roku, na kolejną mszę świętą członkowie koneckiego Koła ŚZŻAK, z prezesem Andrzejem Kosmą, wiceprezesem Lucjanem Góreckim, członkami Tomaszem Słoką, Tadeuszem Brzozowiczem, Marianem Karbownikiem. Władze miasta z wiceburmistrzami Marcinem Zielińskim i Krzysztofem Jasińskim, radni miejscy.
Modliło się kilkadziesiąt osób. Mszę świętą sprawował ks. kan. Tomasz Jankowski, proboszcz parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy z Końskich. Pogoda kaprysi, a to pada śnieg, zacina deszcz. Wszyscy trwają. Zadumani ludzie modlili się w intencji poległych i zamordowanych matek, ojców, synów, którym życie zabrały nienawiść i pociski z broni maszynowej. Wrogość specjalnych hitlerowskich grup likwidacyjnych, które w pierwszych dniach kwietnia 1940 r. prowadziły polowania na ludzi w lasach między Mniowem, Stąporkowem, a Końskimi.
Od wielu lat inicjatorem obchodów tej ważniej dla ludzi rocznicy, jest Lucjan Górecki, sołtys Wąsosza, prezes miejscowej staży pożarnej. W ważnym punkcie mszy świętej Lucjan Górecki odczytuje wspomnienia, jakie udało mu się uzyskać od bliskich ofiar i spisać, by nikt pamięci nie szargał. Wierni w zadumie i ciszy słuchali słów Lucjana Góreckiego. Bo też jeszcze kilkoro z nich pamięta opowiadania swoich starszych braci, dziadków. Też mówili o wrogach, o nieszczęściu, jakie spadło na Wąsosz i pobliskie wsie.
Na tablicy z czarnego granitu, która stanęła w centrum miejsca uświęconego krwią po wsze czasy, wyryto informację:
6 kwietnia 1940 r. w pobliżu wsi Niebo i Piekło, niemieccy bandyci zastrzelili mieszkańców wsi Stadnicka Wola, Piekło, Jelenia Góra i Niebo: Antoniego Gardulskiego, Romana Gardulskiego, Edwarda Wąsika, Franciszka Młynarczyka, Franciszka Szmita, Antoniego Kulety, Władysława Dziurdzia, Jana Kaczmarczyka, mężczyzny o nazwisku Zagnański, Józefa Dziurdzia, Teodora Plaskoty, Adama Tomali, Rudolfa Tomali, Władysława Zamachowskiego, Andrzeja Góreckiego, Mariana Tarnowskiego, Wincentego Zbroi, Józefa Szejny, Józefa Łyczka, Józefa Woźniaka, Tomasza Serka, Stefana Łyczka, Władysława Wierzbickiego, Leona Wierzbickiego. 7 kwietnia 1940 r. w lesie za Wąsoszem hitlerowcy zamordowali: Franciszka Klecha, Mariana Wroteckiego, Stanisława Kałużyńskiego, Karola Janiszewskiego, Stanisława Młotkiewicza, Józefa Piotrowicza, Bolesława Wąsika i Władysława Wąsika, Józefa Łyczka, Lucjana Stąporka i Władysława Wierzbickiego, Władysława Panka i Jana Wąsika.
Zabitych przypadkowo znalazły dzieci, które pasły w lesie krowy. Pochowani zostali na cmentarzach w Czarnej i Miedzierzy.
W kwietniu 1940 r. niemieccy oprawcy tropili oddział Wydzielony Wojska Polskiego mjr. Hubala. Tam gdzie dotarli, od razu organizowali zemstę za pomaganie żołnierzom polskim.
Hitlerowcy wyszkoleni do zabijania nie myśleli nawet o Konwencji Genewskiej, która zabraniała zemsty na cywilach. Około 8 tysięcy ludzi niemieckich formacji ze sławną Einsatzgruppen prowadziło obławę w lasach między Mniowem, Stąporkowem a Końskimi. Z całym swoim bagażem doświadczeń samozwańczych myśliwych, wyspecjalizowani w polowaniach na ludzi, na cywilów mordowali, strzelali, strzelali... Krew Bogu ducha winnych ludzi lała się strumieniami, wsiąkała w ziemię. Doskonale wiedzieli, że wojska polskiego już dawno tu nie ma. Ale pretekst skwapliwie wykorzystali.
8 kwietnia 1940 r. wymordowali ponad 70 mieszkańców Szałasu, których doczesne szczątki spoczywają na parafialnym cmentarzu w Odrowążu. Sumując, od 30 marca do 11 kwietnia 1940 r. spacyfikowali 31 wsi, zamordowali wówczas 717 ludzi. Z tej liczby 502 osoby zabili na miejscu, 189 uwięzili i rozstrzelali bez sądu, 24 zginęły w obozach koncentracyjnych, a 2 zmarły na torturach. Niemcy spalili ponad 600 zagród chłopskich.
Żyjący wciąż pamiętają o tych, którym życie odebrano pociskiem karabinowym. Modlą się za ich dusze, przy każdej okazji, jak to miało miejsce na polanie w lesie Wąsosza, w 85 rocznicę tragicznych wydarzeń.
Po ceremonii religijnej, był poczęstunek, czyli grochówka z kuchni wojskowej, którą przygotowali państwo Nowkowie.
Fot. SZŻAK Końskie
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie