
Na starej części koneckiego cmentarza parafialnego jest mogiła z nagrobkiem kamiennym, na którym wyryto napis – Władysław Reginis-Raginis ukochany syn, brat - kpt. WP bohaterski obrońca Wizny, zginął 9 IX 1939 w wieku lat 31 w Górze Strękowej i tam został pochowany.
W starej części koneckiego cmentarza, w alejce sąsiadującej z Pomnikiem Partyzantów znajduje się mogiła. Prosta, niemal ascetyczna, oszczędna w zdobienia. Na obramowanej wymurówką mogile leżą nieregularne płyty. W czołowej części stoi płyta, jakby wyrąbana ze skały z szlifowanym licem. Na dole tabliczki z nazwiskami pochowanych i dopiskiem odnoszącym się do kapitana Wojska Polskiego, Władysława Reginisa-Raginisa, który poległ 9 września 1939 w Górze Strękowej, w śmiertelnym starciu z niemieckim najeźdźcą.
W tej mogile na koneckim cmentarzu pochowane są Genowefa Reginis z d. Sokołowska matka Władysława i Maria Morawska, jego siostra, żona kapitana Stanisława Morawskiego. Nim wybuchła II wojna, Kaźmierz Reginis inżynier budowy kolei żelaznych, ojciec Władysława zmarł. Zaś Władysław urodził się 3 lipca 1908 roku w Zarinach pod Dyneburgiem. Jak pisał śp. Sylwester Jedynak, konecki regionalista, Władysław Reginis służył w Korpusie Ochrony Pogranicza. Siostra Maria wyszła za mąż za inżyniera leśnika spod Oszmian. Leśnik dostaje posadę w szkole rolniczo-leśnej w Żyrowicach (dawna gmina wiejska istniejąca do 1939 roku w woj. nowogródzkim. Tam też zamieszkali z matką oficera. Tylko oni zostali jedyną ostoją rodzinną kapitana. Przed wybuchem wojny, latem, Władysław odwiedził rodzinę. Przed wyjazdem nie znał swojego alarmowego przydziału mobilizacyjnego. Okazało się, że będzie dowódcą odcinka Wizna.
Wybuchła wojna. Przebrzmiał bitewny zgiełk. Władysław nie wracał do domu. Stanisław Morawski razem z teściową, żoną i córką Haliną w 1939 roku trafiają pod okupację sowiecką. Ukrywają się w miasteczku Słomin do 1940 roku. Gdy dowiedzieli się, że mogą być deportowani na wschód, uciekają do niemieckiej strefy okupacyjnej. I tu pech: zostali ujęci na przekraczaniu granicy. Z obozu internowanych koło Pabianic zostają wydaleni do Generalnego Gubernatorstwa i osiedlają się w Końskich. Maria Morawska dostaje pracę w przychodni lekarskiej miejscowej Kasy Chorych, jej mąż w Koneckim Zarządzie Leśnictwa. W Końskich urodziła się córka Krystyna i syn Władysław.
Poszukująca Władysława siostra Maria zawiadomienie urzędowe otrzymała z Biura Informacyjnego PCK - brat zmarł pod Wizną. Nie dowierzała w te tragiczne wieści. Świadkowie opowiedzieli jej, że pochowani byli we trzech w jednej mogile razem z porucznikiem Stanisławem Brykalskim oraz nieznanym żołnierzem. Śmierć brata stała się faktem i nową rzeczywistością.
Na chwilę wróćmy do genezy nazwiska Władysława Reginisa. W 1922 roku rodzina opuszcza Łotwę. Mogła wyjechać tylko do Polski. Do paszportu syna wpisano mylne nazwisko Raginis, które zostało z Władysławem na zawsze. Nie pomogły odwołania. W Wilnie ojciec dostał pracę, a córka Maria rozpoczęła studia medyczne. Syn kończył gimnazjum.
Maria ukończyła medycynę, została asystentką. W klinice Uniwersytetu im. Stefana Batorego otrzymała tytuł naukowy doktora nauk medycznych. Nadeszła jesień 1943 roku, Maria umarła na tyfus nabyty od leczonego pacjenta w przychodni w Końskich. Tydzień po oficjalnym zakończeniu wojny w 1945 roku umiera matka Genowefa. Obie spoczęły na cmentarzu parafialnym w Końskich. Decyzją rodziny na pomniku dopisano cytowane wcześniej epitafium dla Władysława. I tak zupełnym przypadkiem losy rodziny Reginis i bohaterski kapitan Władysław Reginis-Raginis, obrońca spod Wizny, wplotły się w historię Końskich. Wypada dodać, ze jedna z koneckich drużyn ZHP nosiła imię bohaterskiego kapitana.
Podczas obrony Wizny, zwanej również polskimi Termopilami, kpt. Władysław Raginis oraz jego zastępca, por. Stanisław Brykalski, złożyli przysięgę, że żywi nie oddadzą bronionych pozycji. Obrona ostatniego punktu oporu – bunkra dowodzenia na Górze Strękowej – trwała aż do wyczerpania się zapasów amunicji. Wówczas Raginis, około godziny 12 w południe 10 września, rozkazał swoim żołnierzom złożyć broń i oddać się do niewoli. Następnie, ciężko ranny, dopełnił słów złożonej przysięgi – pozostał na stanowisku dowodzenia i popełnił samobójstwo, rozrywając się granatem.
MARIAN KLUSEK
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie