
Od lat na początku każdego nowego roku piszemy o wyzwoleniu powiatu koneckiego spod okupacji niemieckiej. Tak to wówczas i wiele lat później nazywano wolność, którą na bagnetach przynieśli towarzysze krasnoarmiejcy. Wojsko w polskich mundurach, ze stylizowanym piastowskim orłem na czapkach, przybyło znacznie później.
Po sześciu latach okupacji niemieckiej ludzie oczekiwali wolności. Nawet jej namiastkę przyjmowali z radością. A później okazywało się, że "wyzwolenie", które przybyło ze Wschodu, ma inne oblicze.
Niemniej wschodnia ofensywa w drodze przez powiat konecki pozwalała ludziom czuć się wolnymi. Obecnie jest coraz mniej materiałów historycznych, opracowań tyczących się wspomnianego okresu, początku 1945 r. Większość ludzi z tamtych lat już zmarła. Następne pokolenia okres wyzwolenia spod brunatnej, hitlerowskiej okupacji wkroczenie wojsk ze wschodu słusznie nazywa kolejną okupacją, czerwoną. Przypomnijmy zatem to, co się w styczniu 1945 r. na ziemi koneckiej działo.
Jak wiadomo z faktów historycznych, na początku 1945 r. od wschodniej i południowo-wschodniej stronie powiatu koneckiego słychać było dudnienie armat. W Końskich, Baryczy, Stąporkowie, Czarnieckiej Górze i innych miejscowościach, gdzie stacjonowały militarne organizacje i różne formacje wojsk hitlerowskich, można było zaobserwować rozgorączkowanie. Niemcy w mundurach i po cywilnemu miotali się, pakowali swój dobytek, głównie zrabowane rzeczy, do samochodów, na furmanki i wiali w zachodnim kierunku - tak przed laty opowiadali mi ówcześni świadkowie tych wydarzeń. - Przewalały się formowane z dekowników i niedobitków, niemieckie jednostki wojskowe.
Do Końskich, oswobodzenie od niemieckich okupacyjnych wojaków rosyjscy żołnierze przywieźli na trzech czołgach. W ten mroźny, śnieżny dzień maszyny gnały na Końskie. Jak wiadomo z opisów i fotografii, które po tym akcie się ostały, czołgista jednego z T34 skierował celownik na wieże kościoła św. Mikołaja, najwyższy punkt w mieście. Wystrzelił, trafił. Posypały się dachówki, i łaty na których były mocowane. Został wyłom, ale wieża nie zawaliła się. Ponoć chciał piechotę ustrzec przed snajperami, który jakoby mogli usadowić się na kościelnej wieży.
Z historycznych zapisków wiadomo, że Niemcy zostali w Końskich zaskoczeni i w błyskawicznym tempie wycofali się w kierunku Żarnowa i Paradyża. Grupa kilkunastu żołnierzy niemieckich ukryła się w domu prywatnym przy ul. Jatkowej. Cywile wskazali Rosjanom ten dom. Niemcy wyszli z podniesionymi rękami. Zostali odprowadzeni do centrum i rozstrzelani. Ktoś powiedział czołgistom, że cmentarz przed kościołem kryje prochy Niemców. Więc maszyny błyskawicznie rozdeptały nagrobki. Ale kwestię pochowanych Niemców rozwiązano dopiero w XXI wieku. Sowieckie czołgi rozjeżdżały zaklinowane, zablokowane w wąskich uliczkach miasta samochody niemieckie, dorożki, furmanki, którymi dotychczasowi okupanci umykali z Końskich.
Następnego dnia, 17 stycznia odbył się manifestacyjny pogrzeb ekshumowanych ludzi z Kornicy i Baryczy, których za kulochwytem strzelnicy w Baryczy Niemcy rozstrzelali w 1943 r. Później wyszło na jaw, że Niemcy w tzw. KL Budowa zagłodzili na śmierć ponad 13.500 żołnierzy sowieckich, których zabrali do niewoli podczas walk na froncie wschodnim. Z Końskich, które przed 1939 r. liczyło nieco ponad 11.000 mieszkańców, Niemcy wywieźli do obozów zagłady 9.000 obywateli polskich narodowości żydowskiej.
Po hitlerowskiej okupacji zapewne w każdej gminie koneckiego zostały dziesiątki mogił ludzi, których okupanci zamordowali. Trzeba wspomnieć o wdowach i sierotach, którzy opłakiwali zamordowanych członków ich rodzin jak choćby w Adamowie, Królewcu, Szałasie, Skłobach i wielu, wielu innych miejscowościach, które obecne upamiętniają obeliski i pomniki. Gdy Niemcy w pośpiechu zwiewali z powiatu koneckiego, mieszkańcom zabrakło woli odwetu za krzywdy. Walczyli z Niemcami z bronią w ręku. Gdy zobaczyli zastrachanych, ludzi w obdartych mundurach, bez karabinów, odpuścili licząc, że będą sądzeni.
- W dniach 16/17 stycznia 1945 r. w bitwie w Stąporkowie zginęło 126 żołnierzy Wehrmachtu i Waffen SS, straty radzieckie wyniosły kilkudziesięciu zabitych. Rosjan pogrzebano na terenie placu obecnego kościoła parafialnego. Wówczas był to pusty plac. Doczesne szczątki ekshumowano po 1950 r. i przeniesiono na cmentarz żołnierzy radzieckich w Baryczy.
Między 17 a 19 stycznia 1945 r. pod Ruskim Brodem przebijały się z okrążenia oddziały niemieckie. Stoczono tu największą w ofensywie styczniowej bitwę na terenie ziem konecczyzny. Niemcy uciekali przez Niekłań, Wólkę Zychową, Boków potem przecinką w lesie na Ruski Bród. Było tu już ok. 60.000 niemieckich żołnierzy. Nie wiadomo było, w jakim kierunku mają wiać!
Walki we wsi i lesie trwały 2 dni i 2 noce, podczas których Ruski Bród wielokrotnie przechodził z rąk do rąk. Około 20-21 stycznia nowe siły siły niemieckie przebiły się z pierścienia w okolicach wsi Orginiów, Kupimierz i ewakuowały w stronę Sulejowa. 17 stycznia po zaciętych walkach oddziały I Frontu Ukraińskiego zdobyły Przedbórz. Powiat konecki był wolny?
MARIAN KLUSEK
Fot. Fotopolska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie