
Julianna, położna z Czarnieckiej Góry po ciężkim, choć ciekawym, pełnym niespodzianek i zwrotów akcji życiu spoczywa na cmentarzu parafialnym w Czarnej. Jej siostrzeniec, Adam Wojciechowski, na rozsypującym się grobie cioci wybudował nowy nagrobek z czarnego marmuru. Na płycie umieścił motto, z tytułu artykułu Tygodnika Koneckiego: Najdzielniejszej z dzielnych. Na 19 września 2023 roku Adam Wojciechowski zamówił mszę świętą w Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni w Czarnej, następnie poświęcenie nowego, odbudowanego nagrobka na cmentarzu parafialnym w Czarnej.
Wychodzą księżą celebransi, którzy będą sprawowali mszę świętą: ks. Stanisław Goliszek i ks. Tadeusz Skwarek. Klękają na stopniach ołtarza. Z głośników słuchać hymn na cześć Maryi. Odsłania się zasuwa, na której jest namalowany obraz, jak to Maryja ukazała się kurzaczom węgla drzewnego i wytapiaczom żelaza. Matka Boża Wychowawczyni spogląda z obrazu na lud Boży, słucha ich serdecznych modlitw. Księżą rozpoczynają sprawowanie mszy świętej o pokój duszy Julianny Rumas, położnej, właśnie tej, "Najdzielniejszej z dzielnych"... Wkracza poczet sztandarowy Szkoły Podstawowej nr 1 im. Kornela Makuszyńskiego w Stąporkowie: Zuzia Wojcierowska, Artur Moczarski, Magdalena Dziura z opiekunką Karoliną Kalinowską.
Rozmawiamy z Adamem Wojciechowskim, inspiratorem odbudowania miejsca wiecznego spoczynku Julianny, przywrócenia tej nietuzinkowej postaci społeczeństwu. Pan Adam rad jest, że informacje o jego cioci ukazały się drukiem w Tygodniku Koneckim i portalu konecki24.pl. Mówi, że dla tej znakomitej osoby, służącej zdrowiu współobywateli, wcale nie będzie za dużo, gdy raz jeszcze przypomnimy jej życiorys. Niewielu już ludzi zna jej służbę dla dobra ludzi według przysięgi Hipokratesa.
Julianna Kajdas, I voto - Pardel, II voto – Rumas, córka Teodozji i Jana, przyszła na świat w Dąbrowie Górniczej. Ojciec był giserem (według obecnego nazewnictwa - odlewnikiem) w Hucie Bankowej. Mimo, że posiadał liczną rodzinę, mógł pozwolić sobie na kształcenie dzieci. Szkołami dla Julianny, zajęła się jej najstarsza siostra Stanisława. Była na tyle zamożną położną, aby opłacić siostrze naukę w słynnej do dzisiaj szkole położnych dr. Mariana Stawińskiego w Sosnowcu. Po złożeniu państwowego egzaminu ze stopniem celującym, otrzymała dyplom, mogła wykonywać zawód położnej. 25 czerwca 1926 wyjechała w Opoczyńskie. Cztery lata wcześniej wyszła za mąż za Karola Pardela, legionistę. Została przyjęta do pracy do szpitala powiatowego w Końskich. Zamieszkała w Czarnieckiej Górze.
1 września 1939 roku wybuchła wojna. 5 września samoloty zbombardowały Końskie, a wcześniej Fałków, Rudę Maleniecką. Wszędzie pożoga i krew, zabici i ranni. 6 września, pod Kazanowem doszło do bitwy z Niemcami. Krew lała się strumieniami, w pewnym momencie doszło do walki wręcz. Polscy żołnierze ruszyli do ataku na bagnety. Rannych opatrywano w lazaretach. Ciężko rannych operowano w koneckim szpitalu. Zmarłych z odniesionych ran grzebano za szpitalem.
Lekarze i większość personelu odeszła z wraz z wycofującym się Wojskiem Polskim. W szpitalu koneckim, została położna Julianna, kilka sióstr i pielęgniarz. Do szpitala zaczęli napływać ranni z pola walki. Obliczona na blisko 60 łóżek placówka musiała nagle przyjąć dziesięć razy tyle chorych i rannych.
Położna Julianna należała do ludzi z dewizą: rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki, na cuda trzeba trochę poczekać. Ale stał się cud, cywile pomagali jak potrafili. Zwozili słomę, z której urządzano posłania dla chorych. Gwałtownie ale skutecznie położna z kursem instrumentariuszki, przerodziła się w chirurga. Operowała rany postrzałowe, dokonywała amputacji, wydobywała pociski, odłamki jakie utkwiły w ciałach żołnierzy. Jak podkreśla Adam Wojciechowski, lekarze którzy wrócili po kampanii wrześniowej byli zdumieni, że tyle dobrego zrobił tak mały zespół medyczny. Potem były trzy lata ruchu oporu: praca bez wytchnienia na rzecz ludzi z lasu różnych organizacji: AK, BCh, GL, AL. Pomocy nie odmawiała nikomu, zgodnie z przyrzeczeniem Hipokratesa.
Gdy Niemców przepędzono z Polski, Julianna aż do emerytury pracowała w izbie porodowej. 16 września 1994 roku zgasł płomień jej oddanego bliźnim życia.
Pan Adam Wojciechowski w serdecznych wspomnieniach o cioci Juliannie opowiada, że w latach 50. XX wieku corocznie na dwa miesiące wakacji przyjeżdżał do Czarnieckiej Góry. Później letniskowa miejscowość stała się jego domem. Mieszka w willi na rozstajach dróg.
Po zakończeniu mszy świętej, idziemy na cmentarz parafialny w Czarnej. Poczet sztandarowy SP 1 w Stąporkowie podkreśla wagę uroczystości. Stajemy wokół nagrobka z czarnego marmuru z tablicą zawierającą motto: "Najdzielniejsza z dzielnych" - Tygodnik Konecki. Ks. Stanisław Goliszek modli się za zmarłych. Dokonuje poświęcenia nagrobka.
Podziękowania uczestnikom mszy świętej i świadkom poświęcenia nagrobka przekazuje A. Wojciechowski. Dziękuje Dorocie Łukomskiej, burmistrz Stąporkowa, która była jedną z osób uczestniczących w uroczystości. Za czytanie podczas mszy świętej i obecność na uroczystości dziękował Arkadiuszowi Głogowskiemu, aktorowi, dyrektorowi Teatru "Grot", Idze Głogowskiej, do niedawna wokalistce Warszawskiej Opery Kameralnej, ich synowi, Gotardowi, zastępowemu Skautów Europy; sołtysowi Czarnieckiej Góry, panu Piotrowi. Doktorantowi UJK, Jakubowi Dajczerowi, również za kultywowanie tradycji dawnego uzdrowiska oraz wszystkim innym, którzy w tej uroczystości modlili się w sanktuarium i nad grobem Bohaterki ziemi koneckiej.
Nie byłoby tego wspomnienia, wspaniałego przekazu między pokoleniami, gdyby nie siostrzeniec śp. Julianny - Adam Feliks Wojciechowski, działacz opozycji w PRL. Studiował prawo i historię sztuki w Warszawie, Rzymie i Toronto. Był członkiem Amnesty International. W 1976 był jednym z założycieli pism "U progu" i "Biuletynu Informacyjnego KOR". Był działaczem Ruchu Wolnych Demokratów. W 1977 r. współzałożyciel Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W 2007 odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
MARIAN KLUSEK
Pani Magdalena: Często odwiedzała moją prababcię i będąc małą dziewczynką uwielbiałam słuchać opowieści z tamtych lat, do dziś pamiętam jej różowy schludny sweterek i białą koszulę, a także receptę na zdrowie i piękną cerę i tu uwaga tylko zimna woda do mycia, serio! Codziennie od wczesnej wiosny do późnej jesieni brała kąpiele w pobliskiej rzece (rzeka wtedy była b. czysta).
Pan Piotr Krajewski: Super kobieta często nas odwiedzała. Miała zawsze dużo do opowiadania. Juliana Rumas była przyjaciółką mojej babci Zofii Werens mieszkającej w Czarnieckiej Górze. Odwiedzała nas prawie codziennie. Ze względu na biskość naszych domów odwiedzała nas prawie codziennie. Opowiadała o swoim życiu i o sytuacji w Polsce i innych krajach. Była zawsze skarbnicą wiedzy medycznej, ale też i wiedziała co dzieje się w okolicy.
Była osobą bezpośrednią ceniącą szczerość i otwartość. Pomimo już potem podeszłego wieku nie oczekiwała pomocy, chociaż jak trzeba było pomóc chętnie jej pomagaliśmy. Była znana jako kobieta przez każdego w Czarnieckiej Górze i okolicach, ceniona jako położna. Swego czasu chyba wszystkie dzieci powojenne, które rodziły się w domach były przez nią odbierane.
Zawsze dbała o zdrowie, często od wiosny do jesieni kąpała się w rzece koło „kulawego mostu”. Zawsze mocno doradzała w zakresie zdrowia. Zawsze schludnie i czysto ubrana. Dominowały u niej żywe kolory ubrania. Jej bujna, siwa fryzura zawsze mocno się odznaczała.
Przeze mnie zapamiętana jako dobra sąsiadką, której zawsze słuchałem, jak przychodziła do babci. Czasami coś słodkiego też od niej dostałem. Wszyscy myśleliśmy, że będzie żyła zawsze...
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie